niedziela, 13 listopada 2016

TEA BOOK TAG


         Dzisiaj mam dla was coś trochę innego niż zazwyczaj, a mianowicie tag. Postanowiłam poeksperymentować trochę i zdecydowałam się na Tea Book Tag, stworzony przez Weronikę z bloga Bookocholic. Ja osobiście uwielbiam herbatę i potrafię wypić nawet trzy lub cztery dziennie, zwłaszcza jesienią. Dlatego myślę, że mimo, że za oknami już śnieg, to miło jeszcze trochę poczuć jesień :).

           Czarna herbata, czyli mój ulubiony klasyk

        W pierwszej kategorii zdecydowałam się na „Anię z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery. Jest to książka, którą czytałam jako lekturę. Była to chyba pierwsza lektura, którą mi się w pełni przyjemnie czytało. Ania uczy nas, jak cieszyć się każdym dniem, nie przejmować się przeciwnościami losu i akceptować siebie. Jeżeli jeszcze tego nie czytaliście, to koniecznie to nadróbcie.

„Pamiętaj, że wszystko można zacząć od nowa.
Jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów.”


Zielona herbata, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasnęłam

        Tej kategorii nie traktuję całkowicie poważnie, ponieważ nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zasnęła z nudów przy jakiejś książce. Wybrałam natomiast „Wnuczkę do orzechów”. Na książkach Małgorzaty Musierowicz wychowała się moja mama, dlatego bardzo chciała, żebym ja też wyrobiła sobie zdanie na ich temat. Muszę przyznać, że „Wnuczka do orzechów” jest jedyną jej książką, jaką przeczytałam. Powieść nie za bardzo mnie do siebie zachęciła i wynudziłam się jak mops.

Czerwona herbata pu-erh, czyli książka,
w której bohaterowie ciągle się przemieszczają

            Pierwszą książką, która przyszła mi na myśl, był oczywiście „Hobbit” J. R. R. Tolkiena. Fabuła całej powieści opiera się na podróży, a bohaterowie niemal ciągle są w ruchu. Do tego książka pełna jest akcji, a każda strona jest nią przepełniona.

„Aby coś znaleźć, trzeba poszukać.
Istotnie, zazwyczaj kiedy się szuka, w końcu się coś znajduje.”

Herbata oolong, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi

        Myślę, że idealną książką do tej kategorii jest „Black Ice” Becci Fitzpatrick. Ludzie poświęcają dosyć dużo uwagi trylogii „Szeptem” tej autorki, natomiast ta książka nie zyskała aż tak wielu czytelników. A szkoda. Ze względu na swój klimat, jest ona idealna na zimowe wieczory. Pełno jest w niej akcji i tajemnic, które czasem mrożą krew w żyłach.

„- Każdy musi mieć jakieś sekrety - oznajmił.
- Dzięki nim jesteśmy podatni na ciosy.”



Biała herbata, czyli książka niezasłużenie popularna

            Niestety, muszę wymienić tutaj „Pretty Little Liars, kłamczuchy”, ponieważ kompletnie nie rozumiem fenomenu tej serii. O ile uważam, że serial jest fenomenalny i naprawdę wciągający, o tyle w książce nie widzę zbyt wielu „ochów” i „achów”. Zdecydowanie nie jest to lektura, która wniosła coś do mojego życia.

Herbata yerba mate, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć
przez pierwsze rozdziały, aby akcja się rozwinęła

            Od razu pomyślałam o książce, którą miałam okazję czytać jeszcze w lipcu tego roku, czyli „7 razy dziś” Lauren Oliver. Główna bohaterka, jak wskazuje tytuł, 7 razy przeżywa ten sam dzień i 7 razy jest on opisany. Gdy 3 razy przedstawiony był ten sam dzień, co prawda z pewnymi zmianami, ale nieznacznymi, lekko zniechęciłam się do tej książki, jednak mniej więcej od połowy, gdy akcja zaczęła się rozkręcać, po prostu nie mogłam się od niej oderwać.

„Czasem boję się zasnąć z powodu tego, co za sobą zostawiam.”

Herbata ziołowa, czyli książka, którą czytano mi na dobranoc, gdy byłam mała

            Do tej kategorii wybrałam „Bajeczne opowieści”, opisujące przygody postaci bajek Disneya. Książka jest przepięknie ilustrowana i zawiera wiele historii, które znamy z bajek animowanych. Od razu muszę dodać, że oczywiście najbardziej lubiłam opowieści o księżniczkach ;).




Herbata owocowa, czyli moja ulubiona lekka książka

            Przedstawię Wam tu całą trylogię, którą większość z Was pewnie już kojarzy. Mam na myśli „Rywalki” Kiery Cass. Wszystkie tomy czyta się bardzo szybko, są to książki dosłownie na jeden lub dwa wieczory. Czytając je, nigdy nie można być do końca pewnym, jak wyglądać będzie koniec, a często ma się chęć przenieść się do świata bohaterów.

„Ty sobie nie dajesz rady z płaczącymi kobietami,
a ja nie radzę ze spacerami u boku księcia.”

Iced tea, czyli książka, która zmroziła mi krew w żyłach

            Przyszedł czas na przedostatnią kategorię. Zdecydowałam się wybrać tu „Igrzyska śmierci” Suzanne Collins, które wcale nie są horrorem, jednak pokazały mi, jak nasz świat może wyglądać w przyszłości (a może już po części tak wygląda). Jest to książka, która otworzyła mi na pewne rzeczy oczy i jednocześnie przeraziła mnie. Z pewnością długi czas o niej nie zapomnę i jeszcze kiedyś po nią sięgnę.

„Niszczenie jest znacznie łatwiejsze od tworzenia.”



Rozlana herbata, czyli kogo taguję!

            Kogo taguję? Ciebie, tak - Ciebie, drogi czytelniku ;). Jeżeli posiadasz bloga lub kanał na You Tube, to wykonaj ten tag, a jeżeli już to zrobiłeś, to zostaw link w komentarzu, chętnie zajrzę.