sobota, 24 lutego 2018


„TALON” – JULIE KAGAWA


„Czyżby dlatego smokom odmawiano prawa do ludzkich uczuć, bo z tymi uczuciami zawsze wiążą się wielkie komplikacje?”

Ember Hill jest smokiem.
            Jest smokiem, który w ludzkiej postaci żyje w naszym świecie. Razem ze swoim bratem bliźniakiem pracuje dla Talonu, tajnej organizacji, do której należą wszystkie smoki. Każdy z nich ma do wykonania konkretne zadania, którymi zajmuje się całe życie, a Ember ma do dyspozycji tylko jedno lato, aby zaszaleć. Poznaje nowych przyjaciół, zakochuje się, jednak ta miłość okazuje się bardzo niebezpieczna… Czasami dziewczyna zapomina o tym, że cały czas poluje na nią Zakon św. Jerzego, który chce zabić ją i jej brata.
            Na książkę tę skusiłam się przede wszystkim przez przepiękną okładkę. Co do treści nie wiedziałam za bardzo, czego się spodziewać.


„Ludzie są jak rak. Rozprzestrzeniają się, biorą wszystko pod siebie tylko po to, by zniszczyć. Siebie też. Rasa ludzka jest słaba, a ty jesteś istotą wyższego rzędu, przewyższającą człowieka pod każdym względem.”

            Sam pomysł wydawał mi się bardzo ciekawy, nie czytałam do tej pory za dużo powieści o smokach, jednak uważam, że potencjał nie został zbytnio wykorzystany. Fabuła była dosyć banalna i przewidywalna, a główna bohaterka niezwykle mnie irytowała. Dialogi były wymuszone, a postaci niezbyt realne.
            Plusem powieści było to, że łatwo się ją czytało. Jest to całkiem przyjemna pozycja, jeśli szukacie czegoś na „odmóżdżenie”, jednak nawet jeżeli macie ochotę na coś lekkiego, to znalazłoby się wiele ciekawszych pozycji.



„Nienawidzą nas, bo jesteśmy inni, a ludzie zawsze boją się kogoś, kogo dobrze nie rozumieją.”

            Podsumowując, nie mam za dużo dobrego do powiedzenia o „Talonie”. Książka ta nie przypadła mi za bardzo do gustu i raczej szybko wyleci mi z pamięci. Nie zamierzam kontynuować tej serii.
            A Wy? Czytaliście „Talon”? Jeśli tak, to co o nim myślicie?

czwartek, 1 lutego 2018

„PROWADŹ SWÓJ PŁUG PRZEZ KOŚCI UMARŁYCH” – OLGA TOKARCZUK


„Co to za świat? Czyjeś ciało przerobione na buty, na pulpety, na parówki, na dywan przed łóżkiem, wywar z czyichś kości do picia... Buty, kanapy, torba na ramię z czyjegoś brzucha, grzanie się cudzym futrem, zjadanie czyjegoś ciała, krojenie go na kawałki i smażenie w oleju... Czy to możliwe, że naprawdę dzieje się ta makabra, to wielkie zabijanie, okrutne, beznamiętne, mechaniczne, bez żadnych wyrzutów sumienia, bez najmniejszej refleksji?”

Janina Duszejko jest niczym nie wyróżniającą się starszą panią. Uwielbia astrologię i horoskopy, dogląda domów nieobecnych sąsiadów, ma zaledwie kilku bliskich przyjaciół i mieszka w bardzo spokojnym, przepełnionym naturą miejscu. Na pierwszy rzut oka nie różni się od wszystkich starszych kobiet, które widzimy każdego dnia na ulicach…
            Gdy w spokojnej okolicy dochodzi do kilku nagłych śmierci, Janina ma własne zdanie na temat tego, co się stało. Jest ona wielką miłośniczką wszystkiego co żyje, więc jej zdaniem morderstw dokonały… zwierzęta, które mściły się na ludziach.


            Niestety, nie czytam zbyt dużo polskiej literatury, jednak po zapoznaniu się z powieścią Olgi Tokarczuk zdecydowanie mam ochotę to zmienić. Język autorki bardzo przypadł mi do gustu, a bohaterowie byli genialnie wykreowani. Janina Duszejko była wspaniałą główną bohaterką. Miała bardzo niespotykane zainteresowania i poglądy, a przy tym była… zwyczajna - w taki sposób, że każdy może się do niej jakoś odnieść.
            Książka przepełniona jest rozważaniami Janiny na temat tego, dlaczego nie powinno się zabijać zwierząt i jeść mięsa. Sposób, w jaki darzyła ona miłością każde żywe stworzenie oraz argumenty, które wyciągała, aby pokazać, że zabijanie zwierząt jest złe, bardzo do mnie trafiały. Czytelnik sam zaczyna się zastanawiać, czy jedzenie mięsa jest właściwe.

„Czasami gdy człowiek doświadcza gniewu, wszystko wydaje się oczywiste i proste. Gniew zaprowadza porządek, pokazuje świat w oczywistym skrócie, w gniewie powraca też dar jasności widzenia, o który trudno w innych stanach.”

            Zakończenie powieści jest dosyć nieprzewidywalne. Chociaż trochę się go spodziewałam, to i tak mnie zakończyło. Sprawia ono, że zaczynamy kompletnie inaczej patrzeć na tę powieść i od nowa zastanawiać się, co jest właściwe.

„Stary sposób na senne koszmary jest taki, że trzeba je opowiedzieć na głos nad otworem ubikacji, a potem spuścić wodę.”

            Podsumowując, powieść bardzo mi się podobała. Była to miła odmiana od tego, co zazwyczaj czytam. Bardzo polubiłam bohaterów, akcja była interesująca, pozytywnie zaskoczyły mnie również wątki moralne, które przeplatają się z akcją.


 A Wy? Czytaliście już coś Olgi Tokarczuk? Jeśli tak, to co myślicie o jej twórczości?