czwartek, 14 września 2017

„PRAWDODZIEJKA” – SUSAN DENNARD


„Wyczuł krew… ostrą woń krwi. Dzikiej krwi. Krwi, która przywodziła mu na myśl łańcuchy górskie i zbocza urwisk, łąki usiane dmuchawcami i prawdę ukrytą pod śniegiem.”

„Prawdodziejka” Susan Dennard była dosyć popularna jakiś czas temu, gdy oceniano ją jako dobry początek nowej serii fantasy. Sięgnęłam po nią, by wyrobić sobie własne zdanie.
            Safiya potrafi zdemaskować każde kłamstwo. Wielu zabiłoby dla tej umiejętności, dlatego Safi musi pozostać w ukryciu. Inaczej zostanie wykorzystana w konflikcie między imperiami. Z kolei prawdziwe moce Iseult są tajemnicą nawet dla niej samej. Jednak wszystko się zmienia, gdy dziewczyny zostają wplątane w intrygę, która ma zapobiec ponownemu wybuchowi wojny.
            Świat wykreowany przez autorkę jest bardzo interesujący. Pełen magii, polityki i intryg. Nie można w nim ufać nikomu. Rzeczywistość, w której żyją główne bohaterki, jest bardzo brutalna.


„Zachowywała się tak, jak walczyła, i tak, jak tańczyła – doprowadzając ludzi do ostateczności i testując ich wytrzymałość.”

            Bardzo przeszkadzały mi dialogi między bohaterami. Ich rozmowy były sztuczne i jakby wymuszone. Miałam wrażenie, że nikt nie rozmawia tak w realnym życiu. Psuło to mi odbiór całej powieści, nie wiem tylko, czy jest to wina tłumaczenia, czy samej autorki.
            Główne bohaterki irytowały mnie już od pierwszych stron, w szczególności Safiya. Jej bezmyślność w wielu sytuacjach była wprost nie do zniesienia. Iseult darzyłam zdecydowanie większą sympatią. Oprócz tego było kilka innych postaci, które bardzo polubiłam.

„Bądź jak kwiat, jak kwiat na tafli jeziora.”
„Mhe verujta. - Zaufaj mi, jakby moja dusza była twoją duszą.”


            Po przeczytaniu „Prawdodziejki” wydaje mi się, że to seria o bardzo dużym potencjale. Jestem ciekawa następnych tomów.


            A Wy? Jakie macie zdanie na temat tej pozycji?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz