„PRAWDODZIEJKA” – SUSAN DENNARD
„Wyczuł krew… ostrą woń
krwi. Dzikiej krwi. Krwi, która przywodziła mu na myśl łańcuchy górskie i
zbocza urwisk, łąki usiane dmuchawcami i prawdę ukrytą pod śniegiem.”
„Prawdodziejka” Susan Dennard była
dosyć popularna jakiś czas temu, gdy oceniano ją jako dobry początek nowej
serii fantasy. Sięgnęłam po nią, by wyrobić sobie własne zdanie.
Safiya potrafi
zdemaskować każde kłamstwo. Wielu zabiłoby dla tej umiejętności, dlatego Safi
musi pozostać w ukryciu. Inaczej zostanie wykorzystana w konflikcie między
imperiami. Z kolei prawdziwe moce Iseult są tajemnicą nawet dla niej samej.
Jednak wszystko się zmienia, gdy dziewczyny zostają wplątane w intrygę, która
ma zapobiec ponownemu wybuchowi wojny.
Świat
wykreowany przez autorkę jest bardzo interesujący. Pełen magii, polityki i
intryg. Nie można w nim ufać nikomu. Rzeczywistość, w której żyją główne
bohaterki, jest bardzo brutalna.
„Zachowywała się tak,
jak walczyła, i tak, jak tańczyła – doprowadzając ludzi do ostateczności i
testując ich wytrzymałość.”
Bardzo
przeszkadzały mi dialogi między bohaterami. Ich rozmowy były sztuczne i jakby
wymuszone. Miałam wrażenie, że nikt nie rozmawia tak w realnym życiu. Psuło to
mi odbiór całej powieści, nie wiem tylko, czy jest to wina tłumaczenia, czy
samej autorki.
Główne
bohaterki irytowały mnie już od pierwszych stron, w szczególności Safiya. Jej
bezmyślność w wielu sytuacjach była wprost nie do zniesienia. Iseult darzyłam
zdecydowanie większą sympatią. Oprócz tego było kilka innych postaci, które bardzo
polubiłam.
„Bądź jak kwiat, jak
kwiat na tafli jeziora.”
„Mhe verujta. - Zaufaj
mi, jakby moja dusza była twoją duszą.”
Po
przeczytaniu „Prawdodziejki” wydaje mi się, że to seria o bardzo dużym
potencjale. Jestem ciekawa następnych tomów.
A Wy? Jakie
macie zdanie na temat tej pozycji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz